Sezon 2013 ? inny niż wszystkie?
Chciałbym poruszyć temat obecnego sezonu lotowego tzn. 2013. Jakie są wady i zalety programu lotowania? (regulaminowe wypuszczanie gołębi, ilość lotów)
Odpowiada Bolesław Hrynyszyn:
Bieżący sezon należy do najcięższych ze względu na długo panującą zimę w tym roku. Zarząd Główny podjął decyzję o możliwości dostosowania lotów do warunków pogodowych w maju. Mimo tego i tak nie udało się uniknąć lotów katastrofalnych sezon bieżący pokazuje, że musimy bardziej zwrócić uwagę na współpracę osób organizujących lot: konwojent-osoba decydująca o wypuszczeniu gołębi i osoba potwierdzająca odlot. Osoby te muszą tak ze sobą współpracować, żeby ryzyko lotów nieudanych maksymalnie zmniejszyć. Są w Polsce oddziały, który mocno się zmobilizowały i nie miały żadnej wpadki. Natomiast wypuszczanie gołębi na zasadzie ,,a może się uda? nie zawsze się sprawdza. Osobiście skróciłbym sezon do 12 lotów i dałbym oddziałom wolną rękę na cały sezon w doborze terminów lotów. Można byłoby łatwiej dostosować terminy lotów do warunków pogodowych. Niestety co roku zdarza się jeden do trzech lotów katastrofalnych. Moja propozycja na pewno zmniejszyłaby ryzyko takich lotów. A anomalia pogodowe niestety co roku nasilają się.
Odpowiada Wiesław Tokarczyk:
Uważam, że nasz program lotowy jest zbyt długi. 14 lub 15 lotów jest to zbyt duży wysiłek dla naszych gołębi a w szczególności dla nas, hodowców. Wiele razy gdy rozmawiam ze znajomymi na te tematy to słyszę o zmęczeniu i znużeniu zbyt długim sezonem lotowym. Nie jestem przeciwnikiem dużej ilości lotów (nawet 16 lotów). Współzawodnictwo GMP narzuca nam uczestnictwo we wszystkich lotach, bo musimy zaliczyć maratony by móc spełnić wymogi tej rywalizacji. Dlaczego loty na długich dystansach muszą być zaliczane do tego mistrzostwa? Myślę, że gdyby zgłaszanych było sześć długich lotów do mistrzostwa to zapewne duża ilość z nas uczestniczyłaby w tym programie. Nie możemy wszystkich planowanych lotów wrzucać do jednego worka, ponieważ co za dużo to nie zdrowo. Nie zrozumiały jest dla mnie plan lotów, w którym musimy się zmieścić co do odległości i dat lotów. Przecież doskonale wiemy na przykładzie sezonu 2013 jak trudno jest przewidzieć przylot gołębi z lotu. Sugerujemy się programem lotowym, staramy się zaliczyć każdy lot by spełnić wymogi Mistrzostwa bez względu na straty gołębi. Na loty powyżej 700 km wysyłamy po kilka lub kilkanaście gołębi. Ciągle zadaję pytanie dlaczego w dniu lotu z 700 km nie lotujemy resztą gołębi, które zostały w gołębnikach na krótszy dystans 300 km. Przecież 80% gołębi pozostaje w gołębnikach. Jaki to ma sens by co dwa tygodnie były wysyłane na 300 km. Gołębie, których nie wysyłamy na maratony muszą być lotowane co tydzień na krótsze dystansy by niewypadły z rytmu lotowego. Dlaczego nasz sezon gołębi starych musi trwać tak długo? Przecież można to skrócić przez dublowanie lotów długich z krótkimi. Może współzawodnictwa nas do tego zmuszają by wysyłać gołębie na 14 lub 16 lotów.
Odpowiada Adam Kopytko:
Sezon 2013 jest sezonem trudnym. Nie zawsze w czasie lotu była idealna pogoda. Ale, też nie zawsze da się przewidzieć pogodę na trasie. Podam przykład: z jednej miejscowości leci 5 oddziałów (odległość ok. 380 km). Ze względu na niekorzystne warunki pogodowe 4 oddziały decyduje się skrócić lot i cofają się na 120 km. Jeden oddział zostaje na miejscu. Ten oddział ma lot udany, natomiast te 4 oddziały ze 120 km mają lot katastrofalny. Sezon bieżący pokazuje, że musimy baczniej zwracać uwagę na organizację lotów, tak żeby ryzyko lotów katastrofalnych zmniejszyć do minimum.
[...]
Czy ?super? wyniki uzyskiwane przez hodowców są dla Ciebie w pełni wiarygodne? Jakie jest Twoje zdanie na temat kontroli antydopingowych?
Bolesław Hrynyszyn:
Super wyniki uzyskiwane przez hodowców, to efekt często? no właśnie.
Powodów może być kilka:
Mocne zaangażowanie hodowcy, szczególnie jeśli chodzi o treningi z wywożeniem
- Praca z lotnikami
- Słaba konkurencja w oddziale
- Inne mniej lub bardziej dozwolone metody
Kontrole antydopingowe u gołębi pocztowych na wniosek Zarządu Głównego naszego związku były przeprowadzane już w ubiegłym sezonie. Z relacji wiem, że nie zawsze były przeprowadzone profesjonalnie. Trudno się dziwić? uczymy się. Niestety świat poszedł do przodu. Badanie antydopingowe sportowców nie polegają na badaniu kału czy moczu? bo to nic nie da, a badanie krwi też nie zawsze daje spodziewany efekt. Przykład: Lens Amstrong ? kolarz, wielokrotny Mistrz Świata, wielokrotny zwycięzca Tour de France, w czasie swojej kariery wielokrotnie (ponad 200 razy) był badany na stosowanie dopingu i nic nie wykryto. Teraz wiemy, że przyznał się do stosowania niedozwolonych środków. Został pozbawiony wszystkich tytułów. Musi też oddać wszystkie nagrody pieniężne.
Reasumując musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jesteśmy jako PZGHP przygotowani technicznie do badań antydopingowych gołębi pocztowych???
Twierdzę, że nie, a pieniądze na te badania są wydawane nie potrzebnie.
Wiesław Tokarczyk:
Często się zastanawiam w jaki sposób można zdobyć tak wybitne wyniki w danym sezonie lotowym. Jakie gołębie potrafią tak super latać i wygrywać by można sięgnąć po tytuł Mistrza Okręgu i Polski. Myślę, że ...
[...]
Co myślisz o ustawie o zaginionych gołębiach? Obecnie, gołąb zaginiony, bardzo łatwo może znaleźć nowego właściciela. Wystarczy, że hodowca, który znalazł gołębia napisze do Zarządu Głównego, a Oni wydadzą mu nową kartę własności za opłatą 10 zł.
Bolesław Hrynyszyn:
Nie ma w tej chwili problemu, żeby znaleźć właściciela gołębia, który przybłąkał się do innego gołębnika. Wydaje mi się, że ustalenie do kogo należy ,,przybłęda??, to sprawa między tymi dwoma hodowcami, których to dotyczy. Jest to transakcja. Jest poprzedni właściciel i jest nowy właściciel, i oni muszą się dogadać. Tak jest przy zawieraniu transakcji handlowych. Mogą występować tutaj pośrednicy (prawnicy, firmy doradcze itp.), ale za zgodą obydwu stron. Jeżeli hodowca, który zaobrączkował gołębia u siebie w gołębniku nie wyrazi zgody na to, żeby ptak ten lotowany był u innego hodowcy, jako tzw. ,,przybłęda?? bez oryginalnej karty rodowodowej, to on nie może tego robić. Takie jest moje zdanie. Takie postępowanie uważam za zwykłą kradzież!!! Nikt mnie nie przekona do tego, że duplikat karty tożsamości zamyka i rozwiązuje cały problem.
Wiesław Tokarczyk:
Wydawanie duplikatów kart własności jest nieprawnym precedensem, ponieważ te tak zwane zabłąkane gołębie mają swoich właścicieli, którzy posiadają oryginalną kartę własności. Dzisiaj potrzeba kilka minut by ustalić właściciela gołębia zabłąkanego, który może nam tę kartę podarować. Nie rozumiem więc potrzeby wydawania duplikatów bez zgody prawowitego właściciela.
Nie ukrywam zbulwersowania, gdy słyszę rozmowy i przechwałki jak i ile sztuk zostało złapanych w trakcie ciężkiego lotu. Oni sami też wysyłają swoje gołębie na lot stracili duże ilości. Nie ma to dla nich znaczenia jakie straty ponieśli, ważne jest to ile udało im się zatrzymać cudzych ptaków. Ekscytuje ich po sprawdzeniu w spisach z jakiego są oddziału i kto jest ich właścicielem. Szczytem ich bezczelności jest rozmowa telefoniczna z sekretarzem lub prezesem oddziału o udzieleniu informacji o właścicielu i w końcu o samym lotniku. Ileż to razy odbierałem telefon informujący mnie, że jeden z moich gołębi został zatrzymany. Wtedy zostaję często zasypany lawiną pytań o pochodzenie tego lotnika i jego wyniki lotowe. Ponieważ ten tak zwany hodowca gołębi pocztowych nie wie czy zatrzymać go dla siebie czy zamienić lub sprzedać go swojemu koledze. Często takie rozmowy kończą się kilkoma ostrymi słowami gdyż nie mogę pojąć jak można być do tego stopnia bezczelnym. Jeżeli jednak mamy szansę odzyskać naszego ptaka to trzeba za niego zapłacić w formie młodych gołębi lub gotówką. Ja sam kilka razy musiałem wykupić swojego gołębia w ten sposób, spotykając się ze zdziwieniem, że symboliczne 100 złotych jest zbyt niską ceną by go odzyskać.
Pamiętam, jak w zeszłym roku, z jednego lotu nie wrócił jeden z moich roczniaków o imieniu Szczupak, który w poprzednich lotach plasował się na czołowych pozycjach list konkursowych. Po ośmiu miesiącach, w pewną niedzielę zadzwonił do mnie tak zwany hodowca gołębi pocztowych, informując mnie iż posiada mojego gołębia, wyżej wspomnianego Szczupaka, którego przeznaczył do rozpłodu i z wyciętymi lotkami przebywa w jego gołębniku. Zaproponowałem, że odkupię od niego tego gołębia lub wyślę młode gołębie w zamian. Gdy poprosiłem o adres to odpowiedział, że nie chce dać się zdemaskować. Zakończyłem rozmowę w obawie, że wybuchnę gniewem. Po kilku dniach zadzwoniłem do tego hodowcy by zaproponować mu inną transakcję ale nic z tego nie wyszło i Szczupak nigdy nie powrócił. Takich przykładów mógłbym przytoczyć jeszcze kilka i na pewno każdy z nas miał do czynienia z takimi sytuacjami.
Adam Kopytko:
Na to pytanie odpowiem dyplomatycznie. Nie wiem czy wiecie, że prezydent Putin stwierdził, że w Rosji jest tyle kradzionych samochodów, które dotarły tam z zachodu i to tych z najwyższej półki, że wydał rozporządzenie i zalegalizował wszystkie kradzione auta.
[...]
Jakie masz zdanie na temat metody ?ogiera? (samiec ma kilka samic)? W ostatnim czasie stało się bardzo modne hodowanie np. hodowanie 40-100 młodych z jednego samca.
Bolesław Hrynyszyn:
O metodzie "ogiera" usłyszałem pierwszy raz wtedy, jak...
Autor: Tadeusz Nowak
CAŁY ARTYKUŁ W 7/2013 NUMERZE MIESIĘCZNIKA ?Złoty Gołąb?