Kazimierz Ludyga z Piekar Śląskich
Kazimierz Ludyga to zasłużony działacz w strukturach PZHGP, świetny sędzia i hodowca gołębi pocztowych. Cały jego życiorys związany jest z gołębiami.
Każdy, kto choć chwilę z Nim porozmawiał, wie, że jest sympatycznym i życzliwym kolegą. Podczas pogawędki z Nim, bardzo ujęła mnie jego historia, a szczególnie opowieść o wyjeździe na urlop. Z wspomnień tych wynika, że na urlopie był tylko jeden raz przez całe życie. Jadąc na urlop umówił się z kolegą, że ten napisze mu list czy z gołębiami wszystko jest w porządku. Na ten list czekał siedem dni i w końcu nie wytrzymał. Spakował walizkę i poszedł do dworca PKP. Tuż przed dworcem dobiegła do Niego żona z listem, na który tak niecierpliwe czekał. Wtedy zgodził się wrócić i spędzić jeszcze kilka dni na wakacjach. Tak krótka historia po krótce przedstawia Nam jak wielkim fanatykiem gołębi jest ten hodowca. Sam, w latach 80-tych, chciałem nabyć gołębie od trzech mistrzów. Jednym z nich był właśnie Kazimierz Ludyga z Piekar Śląskich, który w 1979 roku był Mistrzem Polski. Co prawda długo do Niego jechałem, bo zajęło mi to? 25 lat, ale cóż - w końcu dojechałem.
Proszę powiedzieć Naszym Czytelnikom jak zainteresował się Pan gołębiami pocztowymi, jak zrodziła się Pana pasja?
Miłość do gołębi odziedziczyłem po moim wujku, bracie mojej mamy. Moja przygoda z gołębiami i ich hodowlą rozpoczęła się 65 lat temu, a więc w 1950 roku. Wiem, to sporo czasu? Do PZHGP wstąpiłem dwa lata później - w 1952 roku. Zatem lotuję gołębie ?profesjonalnie? już 63 lat bez prawie żadnej przerwy. Miałem tylko jedną przerwę, było to po śmierci żony. Wówczas z oczywistych powodów nie uczestniczyłem w jednym locie ? ze względu na pogrzeb.
Gołębnik
Mój poprzedni gołębnik był przystosowany do lotowania na wysokim poziomie. Jednak obecny gołębnik to jego przeciwieństwo. Jest to gołębnik ogrodowy i przyznam, że nie jest on zbyt ?nowoczesny?. Jest on zbyt niski i ma słabą wentylację. Znajduje się on na małym podwórku między blokami, gdzie ciągle bawią się dzieci i psy. Zatem nie są to warunki, które sprzyjają zdobywaniu dobrych wyników. Gdybym był młodszy zmienił był to wszystko, ale już teraz nie mam na to sił. Wielką zaletą gołębnika jest to, że jest on zlokalizowany naprzeciw okien mojego domu. Dlatego całymi dniami, mogę je obserwować. Mimo, że mój gołębnik pozostawia wiele do życzenia, to staram się nadrabiać to sumienną opieką nad gołębiami. A one w zamian odwdzięczają mi się z nawiązką.
"Hodowca Honorowy"
W Polskim Związku Hodowców Gołębi Pocztowych w Katowicach byłem Sędzią Koleżeńskim, następnie awansowałem na Prezesa Okręgu. Prezesem Okręgu byłem od 1983 roku przez 21 lat, a członkiem Zarządu Głównego przez 28 lat. Przewodniczącym Sądu Koleżeńskiego (w tej chwili jest Komisja Dyscyplinarna) byłem przez trzy kadencje. A dokładnie moja kariera w PZHGP przebiegała tak:
- 1959 -1963 ? Skarbnik Oddziału (sekcja V55)
- 1963-1965 - Prezes Oddziału (sekcja V55)
- 1965-1968 ? Sekretarz Sekcji V55
- 1965-1971 ? Sekretarz Oddziału Piekary Śląskie
- 1969 ? nadal ? Członek Kolegium Sędziów
- 1971-1975 ? Skarbnik Oddziału Piekary Śląskie
- 1972-1982 ? Członek Komisji Rewizyjnej Okręg Katowice
- 1973-2003 ? Sekretarz Kolegium Sędziów
- 1974-2015 ? Sekretarz Komisji Szkoleniowej w Kolegium Sędziów
- 1975-1983 ? Prezes Oddziału Piekary Śląskie
- 1975-1987 ? Przewodniczący Sądu Koleżeńskiego PZHGP
- 1983 ? 2007 ? Członek Komisji PZHGP
- 1983-1991 ? Prezes Okręgu Katowice
- 1987 ? 2002 ? Członek Zarządu Głównego
- 1989 ? ocena gołębi podczas Olimpiady w Katowicach
- 1991-1997 - Wiceprezes Okręgu Katowice
- 1997-1999 ? Sekretarz Okręgu
- 1999-2007 ? Prezes Okręgu Katowice
- 2003-2007 - Przewodniczący Kolegium Sędziów
- 2007 ? ocena gołębi podczas Olimpiady w Ostendzie
Od 2007 roku jestem Hodowcą Honorowym. Posiadam odznaczenia złote, srebrne, brązowe oraz odznaczenie za wybitne zasługi.
Jakie sukcesy osiągnął Pan w początkowych latach lotowania i jakimi gołębiami Pan lotował? Jaki system zagwarantował Panu najlepsze miejsca?
Zawsze lotowałem systemem gniazdowym, a na wdowieństwo przeszedłem dziesięć lat temu. Przez pierwsze lata, lotując metodą wdowieństwa osiągałem bardzo dobre wyniki, niestety później się pogorszyły, ale nie zawsze najważniejsze są mistrzowskie tytuły. Ważna jest pasja i czerpanie przyjemności z tego co się robi. Można być mieć drugie albo trzydzieste miejsce i taka samo cieszyć się z lotowania i z powrotu swoich gołębi z lotu. Dziś pojawił się taki trend, że każdy chce być mistrzem. Ludzie nie umieją przegrywać i jak coś pójdzie im nie tak, to od razu chcą zakańczać lotowanie i sprzedawać hodowlę.
Czy miał Pan po nim potomstwo?
Miałem potomstwo, ale się nie sprawdzało. Tylko jedna samiczka sprawdziła się u kolegi Hećkiego. Była raz pierwsza w oddziale. Był to jedyny gołąb, który zdobył dobry wynik. Mówi się, że ?nie każdy lotnik będzie rozpłodowcem, a nie każdy rozpłodowiec lotnikiem?. Z perspektywy czasu, uważam, że jest w tym wiele prawdy.
Wróćmy jeszcze do teorii Backsa. Skoro Pan ją uważnie przestudiował, to proszę powiedzieć Nam o niej coś więcej.
Aby łączyć gołębie w pary według teorii oka Backsa czy Bishopa trzeba poznać ich tabele, na których przestawione są różne kolory oczu i ich struktura budowy. W teorii Bishopa jest dwanaście par oczu a w teorii Backsa jest ich dziesięć. Najlepsza para oczu to 5 i 3, ale również oczy nr 9 uznaję za dobre. Stosuję tę metodę łączenia u siebie w gołębniku.
Autor: Tadeusz Nowak
Cały artykuł w 4/2015 numerze miesięcznika ?ZŁOTY GOŁĄB?