Śp. Jos de Klak ? wspomnienie o mistrzu
Śp. Jos van Limpt znany jest na całym świecie jako Jos de Klak. Mówiono o Nim: ?najlepszy hodowca gołębi pocztowych wszechczasów?. Kupował jedynie gołębie od braci Janssen z Arendonk, ale nikomu nie udało się osiągnąć takich wspaniałych efektów, jak De Klak.
Gołębie Klak są obecnie we wszystkich krajach na świecie, w których hoduje się gołębie pocztowe. Śp. Jos de Klak zmarł kilkanaście lat temu, ale wspomnienie o nim pozostanie jeszcze na długo. Ten artykuł chciałem poświęcić właśnie jego osobie. Hodowcy, który wzorowo lotował gołębiami Janssen, dzięki czemu jeszcze bardziej rozsławił ich hodowlę na całym świecie. Śp. Jos de Klak pochodził z Reusel (Holandia). Mieszkał nieopodal gołębników braci Janssen, z którymi współpracował i przyjaźnił.
Ojciec mistrz
Ojciec Josa, C. v. Limpt-Maas, był przed II wojną światową wielkim hodowcą. Jos odziedziczył więc wiele po swoim ojcu. Od 1932 r. do 1940 r. był jednym z czołowych hodowców w Reusel. Jeszcze dziś można zobaczyć wielki puchar, który przypomina o ogromnych przedwojennych sukcesach: mistrz generalny 1935 r., 1938 r. i 1939 r.
Gołębie braci Janssen
Gołębie Janssenów trafiły z Arendonk do Reusel w 1929 r. Ojciec van Limpt był w Reusel w fabryce cygar, a Janeke Janssen, jeden z braci Janssen, siedział obok niego. Janeke nazywany również Arjaan, najstarszy z braci, był prawdziwym hodowcą. Dlatego nietrudno zrozumieć, że gołębie Janssenów dotarły także do Reusel, i że także tutaj na sukcesy nie trzeba było długo czekać.
[...]
Prawdziwa gołębiarska rodzina
Jos był jedynym hodowcą w rodzinie van Limpt-Maas. Wprawdzie mama wykazała pewne zainteresowanie radząc Josowi, żeby pojechał do Arendonk i kupił parę dobrych (i drogich) gołębi u braci Janssen. Ale to wszystko, cała reszta zupełnie jej nie interesowała. Rodzeństwo Josa, brat i siostra, również nie złapali tego gołębiarskiego bakcyla. Jedynymi osobami, którym gołębie nie były obojętne, byli kuzyni ze strony nieżyjącego ojca. W 1946 r. w Reusel mieszkało 140 aktywnych hodowców, z tego 22 to Limptowie, bliżsi i dalsi kuzyni Josa.
W takiej sytuacji przydomki były jak najbardziej na miejscu. Przydomek ?De Klak? nosił już ojciec Josa i tak przeszedł on także na syna, chociaż nigdy nie widziałem go z ?ner Klak? (czapką) na głowie. A właśnie dzięki tej czapce ojciec zdobył ten przydomek. Pracował w niewielkiej fabryce cygar. Pewnego dnia był z wizytą u jednej ze swoich sióstr w Bladel. To był deszczowy dzień, dlatego szwagier powiedział: ?Kees, załóż na głowę jakąś z moich czapek, żebyś nie zmókł.? Kees miał małą głowę, podobnie jak Jos. Czapka z daszkiem była za wielka i właściwie zatrzymała mu się na uszach. Gdy przechodził obok swojej fabryki, zobaczyli go belgijscy koledzy z pracy, którzy właśnie mieli przerwę. ?Popatrzcie, przecież to Kees z ?ner Klak? (czapką) na głowie!? Od tego czasu Kees stał się De Klakiem.
Prawie wszyscy z rodu van Limpt mieli swoje przydomki. Ojciec van Limpt miał jeszcze sześciu braci. Najstarszy hodowca nazywany był ?Peek?, a właściwie miał na imię Willem. Drugi Jan miał przydomek ?de Koe?. I tak mógłbym wyliczać dalej. Najlepszym przyjacielem Josa w Reusel był jego dalszy kuzyn Johan van Limpt. Odwiedzał Josa dwa a nawet trzy razy w tygodniu, czasami tylko na kilka minut. Zresztą prawie wszystkie swoje gołębie ma od Josa.
[...]
Wskazówki dla początkujących
?Gdybym musiał jeszcze raz zaczynać? ?opowiada ł Jos de Klak ? ?jako prosty zwykły chłopak, to poszedłbym u schyłku sezonu lotowego, w sierpniu, do hodowcy, który regularnie zdobywa dobre wyniki. Nie mam tu na myśli kogoś, kto ma pełen portfel i nie musi się o nic martwić. Hodowca, do którego poszedłbym, musiałby mieć na swoim koncie regularnie dobre rezultaty, a nie tylko wyjątkowo zdobyć jakąś znakomitą nagrodę. Bo gdybym dziś czy jutro mógł przynieść do siebie jajka po zwycięzcy z Pau czy Dax, zrezygnowałbym z nich, ponieważ byłyby to jajka po tych gołębiach, które są tak pożądane w Japonii czy w innych krajach. Ja ich nie potrzebuję!
[...]
Żywienie i opieka nad gołębiami
?Jedzenia nie za dużo, ale punktualnie i regularnie. To ważne? ?mówi de Klak. ?Wprawdzie trochę zmieniłem zdanie w kwestii żywienia. Ale zawsze byłem wrogiem jęczmienia. Przez długi czas nie podawałem go w swoim gołębniku wcale. Cały czas borykałem się z żółtym guzkiem, ale gdy przestałem podawać jęczmień, zniknęły kłopoty. A może to sprawa rodzaju gołębi? Znam hodowców przeprowadzających dwa razy w roku kurację, ale to nie dla mnie. Ja radzę sobie bez tego. Jeśli to niekonieczne, to po co podawać gołębiom jakieś środki? Co więcej, teraz zimą podaję także jęczmień.? Poza tym wszystko jak najbardziej naturalne. Żadnych dodatków w stylu witaminy czy substancje pobudzające.
[...]
Oto kilka mistrzostw z 1970 r.:
1.mistrzostwo na średnim dystansie, 2.mistrzostwo na średnim dystansie (zgłoszone), 2. mistrzostw z gołębiami starymi na średnim dystansie (nie zgłoszone), 2. mistrzostwo z gołębiami młodymi po Orlean, 2. mistrzostwo generalne z młodymi (nie zgłoszone), 2. mistrzostwo generalne (nie zgłoszone). Dla mnie to znak całkowitej harmonii między hodowcą a gołębiami, a także dowód na to, że w tych gołębnikach opieka, żywienie i prowadzenie gołębi nie pozostawia nic do życzenia.
Nasza ciekawa rozmowa przeciągnęła się aż do późnego wieczoru. Mam nadzieję, że nasza rozmowa o gołębiach sprawiła mu przyjemność. Dla mnie to był cudowny wieczór, który trzeba byłoby powtórzyć. Zresztą pożegnałem się z obietnicą, że wkrótce tu powrócę. Piwo tak mi smakowało, że po drodze zatrzymałem się jeszcze raz, by zaczerpnąć tego złocistego trunku. Przecież od tego nie dostaje się żółtego guzka. To była miejscowość Reusel. Wspaniali ludzie w tym Kempen, którzy wiedzą bardzo dużo na temat cygar i gołębi.
Autor: Michael Breuer
Całość w 9. numerze 2015 miesięcznika ?Złoty Gołąb?