Hodowczynie gołębi - Dagmar Bortlová
Dwa poprzednie artykuły o wybitnych kobietach wśród hodowców gołębi pocztowych w Holandii zainspirowały mnie, aby rozejrzeć się również w naszym kraju ? w Czechach. Kiedy przeglądamy niemiecką gazetę ?Die Brieftaube? lub inne, na przykład belgijskie, wszędzie spoglądają na nas zadowoleni zwycięzcy z małżonkami lub całymi rodzinami wspierającymi zwycięskiego hodowcę.
U nas, poza pojedynczymi wyjątkami, na czytelnika spoglądają z gazet hodowcy-soliści, którzy o swoje hobby muszą w domu wręcz walczyć i swoje wycierpieć. Dlatego te jakże cenne postaci wśród żon czy dziewczyn naszych hodowców, które nie tylko tolerują pasję męża, ale które aktywnie biorą udział w tej wymagającej zabawie, należy wszem i wobec chwalić, doceniać, stawiać na piedestale. Po prostu pokazać innym, że okazywanie wsparcia jest czymś normalnym. Przecież ?na dobre i na złe...?
Autor: Jaroslav Novotný
Więc zaczniemy od tego najważniejszego pytania: W jaki sposób żona została hodowcą?
Bywały okresy, kiedy na gołębie przeklinałam jak szewc. To tak powoli, stopniowo. Od małego miałam kontakt ze zwierzętami, chociaż mieszkaliśmy w bloku w Kopřivnicy, ale codziennie z tatą jeździliśmy do Mniší, gdzie ojciec posiadał gospodarstwo rolne. Hodował tam owce, kury, kaczki, króliki, czasami prosię czy jałówkę. Od 38 roku życia był na rencie inwalidzkiej a gospodarka wypełniała jego życie. Hodowlę jako pierwsza do rodziny wprowadziła moja siostra Ivana. Zdeněk Šablatura z Mniší był moim szwagrem. Na balu hodowców gołębi moja siostra i szwagier zapoznali mnie z Jaromírem i do roku było w rodzinie dwóch hodowców.
[...]
Dzisiaj jesteś przewodniczącą oddziału, jak zostałaś członkinią związku? W większości przypadków hodowca za szczyt swoich marzeń może uznać fakt, że żona przyniesie mu obiad do gołębnika, kiedy odbywają się loty.
To już poszło całkiem szybko. Zaczęłam jeździć na koszowanie, na różne spotkania dla hodowców. Przestudiowałam regulamin lotów i pomagałam mężowi we wszystkich obowiązkach. W 2009 roku przeszliśmy do sekcji Mniší gdzie również przyjęto mnie jako pełnowartościowego członka związku. Panowała tam bardzo przyjacielska atmosfera i z czasem koledzy przekonali mnie i wybrali jako przewodniczącą związku. Zaproponowali również moją kandydaturę do rady oddziału i w ten sposób stałam się funkcjonariuszką. Jesienią 2013 roku odbyły się wybory na prezesa oddziału. Wielu znajomych i kolegów przekonywało mnie, żeby wystartować. W końcu dałam się przekonać i kandydowałam na to stanowisko. Zostałam wybrana, a wszystko co robię, staram się robić na 100%, nawet kiedy znajdą się nieżyczliwe osoby, ale większość jest raczej takich, które pomogą. Jestem takim komunikatywnym typem, który zawsze stara się z każdym dojść do porozumienia.
[...]
No to czegoś się już dowiedzieliśmy o powstaniu funkcjonariuszki, ale jak to wyglądało w domu?
W domu zaczęło się od totalnego wdowieństwa. Mąż chodził do pracy po piątej rano a gołębie miały trening tylko po południu. Ponieważ mam bardzo wyrozumiałego pracodawcę, który umożliwił mi elastyczny czas pracy, to ja zajmowałam się hodowlą rano. O 6 rano wypuszczałam samice z obu gołębników, przeganiałam gołębie do gołębnika z siodełkami, czyściłam podłogi i przygotowywałam wodę i karmę dla gołębi. Tak zresztą jest nadal. Po około 45 minutach wpuszczam samice do gołębnika a wypuszczam samce. Czyszczę gołębnik z siodełkami i mam chwilę czasu na obserwowanie jak latają samce. Karmienie odbywa się we wspólnym karmniku i jeśli samice wszystko wydziobią lub są bardzo skoncentrowane na celach i nie chcą jeść, trochę im dołożę. Są zadowolone, że mogą posiedzieć w swojej zamkniętej celi. Nie gonię samców i dopiero jak usiądą przeganiam samice na siodełka, uzupełniam karmę oraz wodę i wpuszczam je do środka. No i potem moja kolej, biegiem pod prysznic i do pracy. Tak to wygląda przez cały sezon. Popołudniu mąż zajmuję się gołębiami. Czasami obdarzy mnie zaufaniem i wiosną zajmuję się także umieszczaniem gołębi w celach, ale mąż wtedy nieźle się denerwuje. To tylko takie wrażenie, że jest spokojnym i zrównoważonym człowiekiem.
Cały artykuł dostępny jest w 11 numerze 2016 miesięcznika ?Złoty Gołąb?.